Pewnie wielu turystów odwiedzających Śląsk, ten Górny i Dolny, przechodziło i nadal przechodzi podobne „fazy” w postrzeganiu i myśleniu o tym co w tych regionach zobaczyło czy w najbliższym sezonie turystycznym zobaczy.

Krowiarki'2005
Krowiarki’2005

Są na Śląsku miejsca niewątpliwie piękne i zadbane. Na ich bazie oparte są liczne kampanie reklamowe – choćby:


Ale świadomi ogromu zaniedbań mieszkańcy tworzą też inne obrazy:

Media powoli zauważają ogrom barbarzyństwa:

tu wspominany powyżej film:

Inny obiekt tutaj:

Nie trzeba chyba przypominać tych przejmujących obrazów:

Patrząc na to wszystko zaczynamy się zastanawiać czemu tak się dzieje, że jeden z najpiękniejszych regionów naszego kraju od wielu dziesięcioleci zarówno „za komuny”, jak i w czasach obecnej 25-letniej już demokracji, nie potrafi wykorzystać tego co otrzymał na skutek historycznych zawirowań i powojennych ustaleń.
We wpisie „Frustracja potrzebna od zaraz”  autor pisze tak: „Dolny Śląsk to region dla wymagających, dla kogoś, kto chce zobaczyć coś, czego nie mają inni. Miejsce dla ludzi wrażliwych, lubiących historię, wyczulonych na prawdziwe piękno, zdeterminowanych w poszukiwaniach kolejnych ukrytych skarbów. Na początku jest zauroczenie, po nim przychodzi ciekawość i chęć poznania kolejnych zapomnianych zakątków, rozpoczyna się niekończący maraton po kościołach, zamkach, pałacach, dworach położonych poza utartymi szlakami. Z czasem rodzi się frustracja i gniew, a poglądy na zastaną rzeczywistość coraz bardziej się radykalizują. W głowie się nie mieści jak zaniedbany jest region i ile zniszczeń przyniosły ostatnie dziesięciolecia. Nie zauważają tego mieszkańcy i stali bywalcy, nie przeszkadza to urzędnikom i politykom, oswoili się z tym widokiem – dewiza „nic się nie da zrobić” trafiła na podatny grunt. Nawet najbardziej odporni miłośnicy muszą przejść przemianę widząc walący się dwór w Dziewinie, zaśmiecone ruiny zamku w Gościszowie, zdemolowaną salę balową pałacu w Brzezince i setki innych, podobnych obrazków. Im nie da się wmówić, że jest wspaniale, że jest sukces bo wyremontowano co dwudziesty zabytek, a reszty uratować się nie da. Jeżeli ktoś w to wierzy, chociaż nie da się ukryć że jest niewielki postęp, bardzo mało jeszcze widział i powinien te braki jak najszybciej nadrobić. Im więcej będzie „frustratów” tym większa szansa na obalenie niebezpiecznej propagandy sukcesu i zmuszenie odpowiedzialnych za ten stan do działania. Czarowanie rzeczywistości i przesadny optymizm nie służą niszczejącym zabytkom…”.

Piotrkowice'2005
Piotrkowice’2005

W dyskusji w grupie facebookowej  pod powyższym wpisem Dorota Jones-Olszanka dodała taką opinię: „Im bardziej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że z tą ludnością, która tu jest na prowincjonalnym DŚ, to jeśli uratuje się 10%-15% tego, co jeszcze jest, to będzie sukces. Przeciwko zabytkom jest nie tylko jakość społeczeństwa (pre-obywatelskiego?) na tych terenach, ale też i ogrom Dolnego Śląska. Ja też już jeżdżę do miejsc zrewitalizowanych, bo nie wpędzają w depresję…. typu Łomnica itp. Tych kilku, może kilkunastu, właścicieli robi fantastyczne rzeczy. Od razu robi się lepiej na duszy. Zaczyna też to promieniować na: lokalne gminy, sąsiednie posesje itp. Jednak nie łudźmy się, skala rewitalizacji Dolnego Śląska jest nikła i za powolna w stosunku do galopującej wręcz destrukcji (triada: opuszczenie, wandalizm i złodziejstwo). Bez naprawdę masowej i dobrze pomyślanej medialnej kampanii nic nie ruszymy. Trzeba w to wprzęgnąć Prezydenta, Gazetę Wyborczą (która podobne „obywatelskie” kampanie robi z powodzeniem od lat). Jesteśmy rozproszeni po całym Śląsku. Boimy się cos zrobić, bo tak naprawdę nie wierzymy w sukces…. już jesteśmy pokonani…. W Czechach mamy (w większości tamtejszych zadbanych miejsc) ludność autochtoniczną. Nawet tam, gdzie wypędzono Niemców, ludność nie była tak radykalnie zmieniona w sensie stopnia rozwoju. Na miejsce Niemców sudeckich przyszli Czesi, czyli ludzie o podobnej kulturze i nawykach estetycznych. Naprawdę, mamy tu na Dolnym Śląsku do czynienia ze skalą dewastacji, porównywalną może z ChRL podczas rewolucji kulturalnej. Proszę mnie źle nie rozumieć, nie pogardzam dolnoślązakami, staram się zrozumieć zachodzące tu procesy, ale wystarczy się rozejrzeć: co wieś, to ten sam kikut ewangelickiego kościoła zarośnięty chaszczami, ruina pałacu i zdewastowane mauzoleum. Pierwszym szokiem po przyjeździe z Australii na DŚ było to, że tutaj się NIC NIE NAPRAWIA. A tak naprawdę bez gospodarskiej postawy, która każe uporządkować własne podwórko, nie ma uporządkowanego i zadbanego krajobrazu. Być może ludzie tutaj faktycznie się do tego przyzwyczaili, nie jeżdżą do naszych sąsiadów, nie muszą równać w górę, bo wokół ta sama degrengolada.

Stolec'2005
Stolec’2005

Mirek Kasztel dodał swoje spostrzeżenie: „Weźmy cytat z Zientary Benedykta który oddaje w całej swej rozciągłości naszą dzisiejszość: „Widmo świata bez historii krąży nad naszymi głowami. Historia przestała być nauczycielką życia; współczesna ludzkość woli się radzić ekonomistów, socjologów i psychoanalityków”. I w tym jest problem!”.

Sebastian Borecki napisał: „Ja zmieniłem nieco zdanie na ten temat. Ludzie nie interesują się zabytkami bo w Polsce nikt ich nie szanuje i nie reklamuje. W Czechach tysiące Polaków zwiedzają muzea i tamtejsze atrakcje. Po prostu mają tam to estetycznie i przystępnie podane. U nas zwiedzanie to zazwyczaj sport ekstremalny dla pasjonatów.” I podał link do wpisu: „Czeski film (1)”, w którym czytamy: „Kraj niewielki ale tak bogaty w zabytki, że wizyta w nim przypomina zwiedzanie skarbca pełnego wspaniałych dzieł sztuki. Okazałe zamki i pałace, niesamowite ogrody i parki, ogromne klasztory, bezcenne świątynie, malownicze miasteczka w których czas zatrzymał się w miejscu, do tego fortyfikacje wszystkich epok, doskonale zachowane zabytki przemysłowe. Wszystko to w otoczeniu wzgórz i gór urozmaiconych skalnymi formami, pełnymi jaskiń i grot. Raj na ziemi, którego opis bardzo pasuje do Śląska… Jest jednak subtelna różnica, wyczuwalna nawet dla kompletnego laika – o Śląsku w ten sposób możemy mówić jedynie w czasie przeszłym, w Czechach to piękno przetrwało do dzisiaj w niezmienionym stanie. Zamki i pałace zazwyczaj zachwycają odrestaurowanymi murami, w których mieszczą się muzea, biblioteki i inne instytucje kulturalne. Są ich tysiące, więc po jakimś czasie kompletnie zachowana średniowieczna warownia lub renesansowy dwór z dekoracją sgraffitową mijamy z obojętnością i znużeniem. Tylko wyjątkowe okazy, o jakich nam się wcześniej nawet nie śniło, potrafią przykuć swoją uwagę. Ruiny porośnięte chaszczami są tutaj taką samą rzadkością jak wyremontowane obiekty w Polsce. Miasta i miasteczka pełne malowniczych zaułków, z zachowaną dawną zabudową urzekają swoim klimatem i oryginalnością. Gotyk, renesans, barok, secesja, neogotyk o wyszukanych formach, nawet doskonały modernizm współgrają ze sobą tworząc spójną całość. Jest czysto, kolorowo i bezpiecznie bo typowe w polskim krajobrazie bloki z wielkiej płyty i wszechobecni degeneraci w zasadzie nie istnieją, lub nie rzucają się tak nachalnie w oczy.

Czesi pokazują sobie i nam także, że chcemy czegoś więcej niż tylko wegetacji i siermiężnej rzeczywistości. Zadbali o kulturę i edukację własnego narodu inwestując miliony w zabytki i muzea. Okazało się że przy okazji edukują tysiące Polaków, o których zapomniano we własnym kraju, skazując ich na wędrówki po śmietnikach i ruinach…

Gościszów'2000
Gościszów’2000

Dorota Jones-Olszanka pyta więc: „No dobrze, ale z jakiego środowiska mają się wyłonić elity, które „podadzą przystępnie i estetycznie” te nasze zabytki? Nie wyłonią się one z tych zabiedzonych, wyludnionych miasteczek i wsi, które nie radzą sobie z własną inercją i patologią. A uwaga tych nielicznych inteligentów, których historia i zabytki jeszcze interesują, będzie zwrócona na ich własne miejsca: a to są duże miasta. Warszawa jeszcze ewentualnie „zagospodaruje” Mazury. Władza centralna zrzuci odpowiedzialność na władze województwa i samorząd. I tu koło się zamyka. Klasa średnia i młodzi profesjonaliści, których interesują europejskie zabytkowe miejsca z „duszą”, ostatnio jeżdżą do Lizbony. Dolny Śląsk duszę ma i to w tonach, ale jest ona pokiereszowana. My nie mamy problemu z identyfikowaniem się z DŚ, a miejscowa ludność niestety ciągle ma. I nie jest to ich wina. Kto wyrastał w cieniu pałacu zamienionego na chlew, ten jest od dziecka przyzwyczajony do pewnych standardów gospodarsko-estetycznych. Nie ma się co dziwić, że ci ludzie naprawdę tego nie widzą.

Ratno Dolne'2002
Ratno Dolne’2002

O tych problemach pisaliśmy i dyskutowaliśmy wielokrotnie – proszę kliknąć w link, aby przejrzeć nasze wpisy na te tematy. Jednak sprawa jest na tyle istotna, przynajmniej dla wielu ludzi podobnych do nas, doceniających rolę dziedzictwa narodowego w życiu codziennym, w wychowaniu młodych pokoleń, czy w końcu jako elementu rozwoju i poprawy statusu ekonomicznego społeczności wielu regionów, w tym także Śląska, że należy o niej pisać nieustannie i wywierać presję na osoby mające wpływ na kształtowanie i odpowiedzialne za wykonywanie programów celowych w tym zakresie, na lokalnych polityków, samorządy – czyli władzę na każdym szczeblu. Powoli nadchodzi czas kolejnych wyborów. Wiemy, że dla społeczeństwa, któremu podaje się przykłady ostatnich osiągnięć choćby w postaci wielu nowych autostrad mających przybliżać nas cywilizacyjnie do krajów wyżej rozwiniętych, a mającego w wymiarze pewnej ogólnopolskiej przeciętnej duże problemy z codziennym utrzymaniem się, ze zdobyciem mieszkania czy choćby kredytu na potrzeby mieszkaniowe, mówienie i pisanie o ochronie zabytków to jak lizanie cukierka przez szkło pancerne. Jednak kiedy już ten cukierek będzie dostępny, bo mimo wszystko trzeba przyznać obiektywnie, że wejście do UE podniosło poziom życia i wielu rodzinom żyje się jednak lepiej niż 15, 10 czy 5 lat temu, to będą one chciały oprócz swojej okolicy zobaczyć na wyjazdach weekendowych czy urlopowych coś więcej. Czy wtedy regiony śląskie będą dla nich na tyle atrakcyjne aby tu przyjechać na krócej czy na dłużej? Czy wtedy oprócz kilkudziesięciu zadbanych miejsc wizyta w innych znanych historycznie obiektach będzie w ogóle jeszcze możliwa?

Ubocze Dolne'2006
Ubocze Dolne’2006

Jeśli nie chcemy pozostawać tylko na uboczu Europy i głównych kierunków turystycznych tras, jeśli chcemy w bliskiej i dalszej przyszłości coś ciekawego i pięknego jeszcze na naszym własnym, krajowym podwórku móc zobaczyć i pokazać to następnym pokoleniom  to rozliczajmy naszych samorządowców, ministrów, konserwatorów zabytków, posłów i senatorów, premiera i prezydenta z działań jakie powinni podjąć i skutecznie realizować, aby dziedzictwo narodowe nadal było dla narodu dostępne w miejscu i formie historycznej, a nie jedynie w postaci multimedialnych przekazów. To się nam po prostu wszystkim należy, na to idą nasze podatki.

Loading


2 odpowiedzi na “Zachwyt, przerażenie, wściekłość i odrętwienie – czyli Śląsk w oczach turystów i mieszkańców”

  1. Niech każdy kochający piękno da swój wyraz wypisaniu się z tej polskiej kultury chlewu, zdziczenia estetycznego- poprzez wpłatę na jedną z inicjatyw na rzecz odnowy zabytków. Żeby móc sobie samemu powiedzieć: zrobiłem co mogłem żeby było lepiej.

  2. Mogę śmiało powiedzieć, że zrobiłem co mogłem w ratowanie przynajmniej czterech pałaców. Sprawa nie polegała na dawaniu, złotówki, tylko na „akcji”, która pomogła uratować pałace. Mam pomysł i liczę, że przeforsuję go. Tylko potrzebuję Was wszystkich do tej akcji. To tylko początek. Wkrótce więcej informacji.

Zostaw komentarz = Leave a comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.