Czytając artykuły o Nakomiadach (np. tu czy tu ) zdajemy sobie sprawę, że obecni właściciele tego miejsca z pasją i ogromną wytrwałością, żeby nie powiedzieć poświęceniem, realizują od wielu lat nakreślony kiedyś plan posiadania swojego skromnego miejsca na Mazurach.

I nie dziwi wyznanie zamieszczone w jednym z powyższych artykułów: „–Dlaczego się na to porwałem? Bo w dzieciństwie oglądałem „Wakacje z duchami” i czytałem „Pana Samochodzika i templariuszy”– mówi ze szczerym śmiechem pan Piotr. –Poza tym to fantastyczna przygoda – dodaje.” Choć na rozmowy z Panem Piotrem podczas naszej krótkiej wizyty nie było czasu, to jednak zauważyliśmy ten młodzieńczy błysk w oku, ten drzemiący za spokojnym wyrazem twarzy impuls do energicznego działania.

A w Nakomiadach zajęć nie zabraknie na długo. Od 1998 roku wykonano już ogromy zakres prac, zarówno w samym pałacu, jak też w ogrodzie i parku. Marzenie aby doprowadzić to miejsce do stanu sprzed 300 lat zmobilizowało Pana Piotra i jego żonę Joannę do otworzenia miejsca unikalnego – manufaktury wytwarzającej m.in. piece kaflowe.
Nie mogli kupić pieców tradycyjnych, to zaczęli je sami wytwarzać i z czasem także zarabiać na ich sprzedaży. Takie przyjemne z pożytecznym, ale wymagające dodatkowego zaangażowania. A że w Nakomiadach była kiedyś (1704) manufaktura, to zapewne też to historyczne „zobowiązanie” do kontynuacji jej działalności nie sprawiło gospodarzom większych problemów. Ich piece można znaleźć obecnie w wielu znanych miejscach, np. w warszawskim Pałacu pod Blachą – poniżej nasze zdjęcie z tego miejsca.
W tym artykule ujęło nas wyznanie: „Gdy latem kupowali zrujnowany budynek wraz z 6,5 ha gruntu, mieli po 30 lat. Pierwszego poranka na swoim obudził ich przeciekający dach. Piotr wyszedł do parku, który liczył 600 starych drzew. – Dziwne wrażenie – wspomina. Wszystko należy do mnie, a ani tego nie wezmę na plecy, ani nie obejmę. Trudno mu dziś opisać wyjątkowy rodzaj szczęścia złączony z troską. Wie tylko, że ten pierwszy dzień był jednym z najpiękniejszych w jego życiu.”
To było już dość dawno temu… Potem przyszły kolejne lata ciężkiej pracy. Ale patrząc dzisiaj choćby na ogród i uśmiech oprowadzającego nas Pana Piotra wiemy, że nie żałuje swojej decyzji o zaangażowaniu się w prace dla przywrócenia tego miejsca do świetności sprzed wieków.

Jeszcze jeden cytat z artykułu: „Latem zeszłego roku Joanna zasugerowała Piotrowi drzemkę na pałacowym tarasie. Zamiast zasnąć, liczył, kiedy ostatnio odpoczywał w ten sposób. Sześć lat temu…”. Cóż można dodać – chyba tylko to, że do uratowania obiektu zabytkowego takie wewnętrzne rozliczenie jest czymś naturalnym. Innym wydawać się może dziwactwem czy też po prostu stratą cennego czasu, który można spędzić na jakimkolwiek lenistwie. Tak, życie można w sumie przespać… tylko czy o to w nim chodzi?

Na pewno nie w przypadku Pana Piotra i Pani Joanny! I dzięki takim pasjonatom realizującym swoje marzenia możemy już dzisiaj oglądać zarówno piękne wnętrza pałacu, jak i nabierające nowej jakości ogrody. A cudowne kafle, piece czy kominki z ich manufaktury mogą ozdobić także wiele innych zabytków – zajrzyjcie tutaj: http://nakomiady.pl/piece/ – tu pożyczymy do tego wpisu zrzut ekranu z tej strony, bo warto pokazać te piękne dzieła sztuki:
Manufaktura produkuje też inne elementy ceramiczne – http://nakomiady.pl/plytki-scienne/holenderskie-z-delft/:
Odwiedzający to miejsce oprócz wspaniałych widoków wokół pałacu czy w jego wnętrzach mogą też podziwiać być może elementy przyszłego wystroju swoich domów, w tym także ratowanych zabytków, do czego szczególnie wszystkich zachęcamy.

Poniżej ogród warzywny.

Pałac od strony kaplicy parkowej

W Nakomiadach można już pobyć dłużej korzystając z oddanych do użytku gości pokoi – warto przeczytać artykuł „Ciche otwarcie”.

Zapraszamy także na nasz film: