Wybierając się na wiosenną (choć także o innych porach roku) wycieczkę możemy natknąć się na problem zarówno zdrowotny – tytułowe alergie i tu odsyłamy do wielu stron internetowych poświęconych tym przypadłościom np. http://www.alergik24.pl czy http://alergia.org.pl , jak i na problem z pogranicza zdrowia i kultury, czy zachowań w stosunku do dziedzictwa narodowego – pewną umowną „alergię”, określaną też synonimami jako uczulenie czy nadwrażliwość. W Wikipedii – http://pl.wikipedia.org/wiki/Alergia  – jest to określone tak: „patologiczna, jakościowo zmieniona odpowiedź tkanek na alergen, polegająca na reakcji immunologicznej związanej z powstaniem swoistych przeciwciał, które po związaniu z antygenem doprowadzają do uwolnienia różnych substancji – mediatorów stanu zapalnego. Może się objawiać łagodnie, jak w przypadku kataru czy łzawienia, aż po zagrażający życiu wstrząs anafilaktyczny i śmierć.

Klimontów
Klimontów

Pewnie czytając wpisy poświęcone zabytkom na naszym blogu domyślacie się już co mamy na myśli. Przenośnia związana z alergią na zabytki może być interpretowana przynajmniej w dwóch kierunkach.

Zacznijmy od nas samych. Kiedy czytamy niektóre wpisy z odnośnikami do losu zabytków np. w grupie https://www.facebook.com/groups/ratujemypolskiezabytki czy na stronach poświęconych zabytkom w Polsce prowadzonych przez Fanów zabytków np.:
http://zabytkidolnegoslaska.com.pl,
http://slask-zabytki.blogspot.com,
http://www.palaceslaska.pl,
https://www.facebook.com/PolskaDolinaLoary
i wielu innych pośrednio zajmujących się również zabytkami, to dostrzegamy pewne umowne objawy alergii na zabytki w postaci uwolnienia różnorodnych emocji, a potem w konsekwencji wielu wpisów wskazujących taki czy inny wpływ zabytków na nasze życie, czy to codzienne, czy to tylko weekendowo-urlopowe. Fanów zabytków cieszy każdy uratowany nawet mały fragment substancji zabytkowej, a martwi każdy utracony obiekt w naszym krajobrazie historyczno-kulturowym. W tym drugim przypadku alergia na zabytki przybiera często postać bardziej ostrą, prowadzącą do podejmowania interwencji, pisania pism czy wniosków w sprawie zagrożonych obiektów. Bo o wiele bardziej nas boli każda, naszym zdaniem nieuzasadniona strata na tym polu. Leczenie takiej alergii jest bardzo kosztowne – koszty renowacji czy odbudowy zabytków często są ogromne, ale o wiele taniej można i należy zabezpieczać substancję zabytkową aby dotrwała szczęśliwie do lepszych także finansowo i mentalnie czasów.

Dzisiejsza noc muzeów to dobra okazja aby do tematyki zachowania obiektów zabytkowych dla przyszłych pokoleń zbliżyć się na wyciągnięcie ręki, aby wręcz dotknąć wielowiekowych pamiątek materialnych, albo w bardzo wielu wypadkach zobaczyć je tylko wirtualnie na multimedialnych pokazach czy filmach. Niestety wiele obiektów można już tylko zobaczyć na zdjęciach, filmach czy rycinach, bo na skutek często naszej obojętności na ich los po prostu już ich nie ma. Noc muzeów może stać się pewnym momentem zastanowienia – czy oglądając historyczne budowle, wystawy i pokazy związane z historią Polski jesteśmy świadomi, że mamy pewien, choć na pewno dość ograniczony, wpływ na to co wokół nas się dzieje i co z historycznych korzeni po sobie pozostawimy dla przyszłych pokoleń ?

Tu tytułowe pytanie: jak leczyć alergię na zabytki może uzyskać pozytywną odpowiedź wśród wielu biorących udział w nocy muzeów. Tylko nasza aktywność przy wskazywaniu i nagłaśnianiu sytuacji prowadzących do utraty obiektów zabytkowych może pomóc w ich przetrwaniu, a nam w zmniejszeniu objawów tytułowej alergii.

Drugi kierunek interpretacji alergii na zabytki to nastawienie decydentów czy pospolitych wandali do naszego wspólnego historycznego dziedzictwa. W wielu wypadkach decydenci mają faktycznie alergię na zabytki rozproszone gdzieś w głębi kraju, które nie mogą być łatwym medialnym sposobem na zdobycie uznania czy choćby chwilowego poklasku. Niedostrzegane przez dziesięciolecia zabytki na umownej „prowincji” medialnej i geograficznej powoli znikają. Nikomu z tego powodu nic się nie dzieje, pomimo konieczności przestrzegania wiadomej ustawy. Natomiast wandale mają się świetnie. Z graficiarzami niszczącymi świeżo odremontowane zabytki nikt nie potrafi sobie poradzić, z tymi bardziej wyrafinowanymi „kolekcjonerami” zabytkowych elementów architektonicznych z pałaców czy dworów też niewiele się robi, bo nawet nie za bardzo wiadomo co i gdzie zostało skradzione, bo na dozór też nie ma chęci, a przez to i środków.

Ten drugi objaw alergii na zabytki prowadzi niestety do pewnej postaci chronicznej choroby „zabytkowej” przejawiającej się w końcu jako zagrażający życiu wstrząs anafilaktyczny i śmierć obiektów zabytkowych. Czy w tym drugim wypadku alergię na zabytki uda się kiedyś wyleczyć? Jeśli aktywnie o to nie zadbamy jako świadome swych praw i obowiązków społeczeństwo, to będziemy coraz częściej spotykać się z sygnałami o utracie kolejnych cennych obiektów.

Loading


2 odpowiedzi na “Alergia na zabytki – jak leczyć?”

  1. Państwo powinno finansować tylko zabytki będące własnością Skarbu Państwa. Żadna inna własność, także kościelna nie powinno być finansowana, dofinansowywana ze środków Skarbu Państwa – przypomnę tylko, że to są nasze wspólne pieniądze.

    Mój pomysł na rozwiązanie sprawy zabytków w Polsce:
    Sporządzenie listy obiektów zabytkowych, których właścicielem jest Skarb Państwa.
    Spośród nich wybranie naprawdę tych najbardziej wartościowych, o które Państwo będzie dbało i na które będzie łożyło wystarczające środki (krótka lista rarytasów, perełek, arcydzieł).
    Sprzedaż pozostałych obiektów i nie zajmowanie się dalej ich losem, nie narzucanie nowym właścicielom jakichkolwiek barier ograniczeń, wymogów (zechcą zburzyć? – ich wola i własność).
    Wszystkie obiekty, których nie uda się Skarbowi Państwa pozbyć zepchnąć spychaczem, uporządkować teren, zagospodarować mądrze, nowocześnie z pożytkiem dla społeczeństwa.

    • Trudno dyskutować ze skrajnymi pomysłami, które mogłyby spowodować utratę wielu cennych obiektów tylko dlatego, że nie są własnością Skarbu Państwa. A już pomysł aby: „Wszystkie obiekty, których nie uda się Skarbowi Państwa pozbyć zepchnąć spychaczem, uporządkować teren, zagospodarować mądrze, nowocześnie z pożytkiem dla społeczeństwa.” – to zachęta do zniszczenia bez względu na wartości historyczne. Cóż więcej powiedzieć? W zasadzie podobny los i tak teraz spotyka wiele obiektów, bo nie dysponujemy często nawet chęcią aby je uratować, a kryzys zarówno finansowy, jak i organizacyjny w służbach, które powinny zadbać o nasze wspólne dziedzictwo sprawia, że nie ma już prawie na kogo liczyć, poza nielicznymi stowarzyszeniami czy osobami prywatnymi, którym jeszcze na czymś zależy. Możemy jedynie odesłać do wzorów z innych krajów UE, w których dbałość o zabytki przekłada się na wymierne efekty ekonomiczne, a dochody z turystyki, której nieodłącznym elementem są zabytki już wielokrotnie przekroczyły pierwotne inwestycje w ratowanie takich obiektów. Pozwolenie dla właścicieli prywatnych, o którym Pan/Pani pisze: „Sprzedaż pozostałych obiektów i nie zajmowanie się dalej ich losem, nie narzucanie nowym właścicielom jakichkolwiek barier ograniczeń, wymogów (zechcą zburzyć? – ich wola i własność).” to zachęcanie do zwykłych przestępstw na dziedzictwie narodowym, na co zgody nie może być w społeczeństwie choćby minimalnie świadomym swoich historycznych korzeni. Konieczne jest zaś stworzenie i konsekwentne realizowanie pewnego całościowego planu ratowania obiektów zabytkowych uwzględniającego zachęty finansowe (obniżka lub ulgi podatkowe). Nie może to być jednak „spychacz” i „samowolka”. Ciekawe jakby się Pan/Pani czuł/czuła, gdyby jego dom czy grób jego przodków pielęgnowany od pokoleń zagrożony był takimi pomysłami?

Zostaw komentarz = Leave a comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.