Zapraszając na blogu http://zamkinanowodotcom.wordpress.com na szlak nowych zamków w Polsce jego autor napisał m.in.:

Niestety te nowe zamki powstają na ruinach historycznych siedzib średniowiecznych możnowładców, książąt i królów Polski. Dlaczego napisałem “niestety”? Ponieważ jestem głęboko przekonany, że w większości przypadków mamy do czynienia z niszczeniem materialnego dziedzictwa naszej historii i kultury oraz fałszowaniem historii poprzez kreowanie budowli udających zabytki w formie, w jakiej nigdy nie istniały. Wąskie grono specjalistów będzie doskonale zdawało sobie sprawę, że taki “średniowieczny” zamek, ot choćby jak na tym zdjęciu z Poznania, nigdy nie funkcjonował w proponowanym kształcie i jest na ogół kiepską atrapą zabytku. Jednak mniej uświadomieni odbiorcy tego typu przedsięwzięć, zwłaszcza za kilkanaście/kilkadziesiąt lat, gdy pamięć o nowej metryce budowli przeminie, będą przekonani, że mają do czynienia z historycznym gmachem. Ich świadomość historyczna będzie kształtowana przez formę opartą na kłamstwie, a więc fałszowana.

Ten jeden fragment streszcza w dużej mierze myśl przewodnią dla całego blogu. Choć oczywiście jest to z naszej strony pewne uproszczenie. Inne zdanie: „Natomiast w Polsce, gdzie właściwie żaden średniowieczny zamek nie zachował się w dobrym stanie, pokusa aby tę sytuację poprawić jest duża, a w dodatku mocno podszyta kompleksem niższości.” z pierwszego wpisu mówi już o pewnej pokusie i kompleksie niższości, co naszym zdaniem jest stwierdzeniem wysnutym raczej na potrzeby rozwijania blogowej argumentacji, niż faktem naukowym, o ile w tym przypadku można o czymś takim mówić. Bo dalej autor pisze: „Nie prowadzę badań nad nowymi zamkami, gdyż interesują mnie te średniowieczne, ale z konieczności nie mogę ignorować zjawiska, którego skala nie jest chyba powszechnie uświadamiana.” Więc jeśli się takich badań nie prowadzi to może lepiej nie wysnuwać zbyt pochopnych wniosków. Ale to z naszej strony jedynie takie słowne gry, bo w sumie w tych wpisach jest dużo cennych „współczesnych odkryć” zamkowych.

Na koniec pierwszego wpisu pada też stwierdzenie: „Jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, mam nadzieję, że uda się jeszcze uratować trochę zabytkowych ruin przed… zniszczeniem przez odbudowę.”, z którym chcielibyśmy podyskutować, patrząc na to zjawisko z nieco innej perspektywy. My nie jesteśmy z wykształcenia historykami sztuki specjalizującymi się w badaniach architektury średniowiecznych zamków, a jedynie może nieco nietypowymi turystami i fanami zabytków, starającymi się swoimi skromnymi środkami wyrazu – poprzez zdjęcia, krótkie filmy turystyczne, mapy ciekawych miejsc czy krótkie opisy na naszym blogu – pokazywać przede wszystkim naszym rodakom walory ich własnej ziemi, na której żyją często nie zdając  sobie sprawy z tego co jest wokół nich i nie doceniając miejsc rodzimych poszukujących atrakcji wszędzie ale nie w najbliższym nawet sąsiedztwie.  Pomimo tych oczywistych różnic w pozycjach „startowych” do takiej zamkowej dyskusji, wydaje się nam, że sprawa odbudowy zamków jest przez Pana Tomasza Ratajczaka potraktowana zbyt jednostronnie. Przynajmniej w opublikowanych dotychczas 4 blogowych wpisach.

W drugim z nich mowa jest o planach odbudowy zamku w Będzinie, gdzie autor pisze: „Tak monumentalna forma będzińskiego zamku okazuje się jednak niewystarczająca dla miłośników “rekonstrukcji”, którzy w ostatnim czasie podejmują szereg działań zmierzających do “odbudowy” zamku dolnego w Będzinie, zachowanego od kilkuset lat jedynie w partii fundamentów i częściowo przyziemia. Oczywiście nasza wiedza na temat wyglądu będzińskiego przedzamcza jest znikoma i w żadnym wypadku nie daje podstaw do wykonania projektu rekonstrukcji.” A następnie: „Naszym przodkom z pierwszej połowy XIX wieku łatwiej jest wybaczyć historyzujące kreacje, nie mające na ogół zbyt wiele wspólnego ze średniowieczną formą “odbudowywanych” zamków. Dysponowali znacznie mniejszą wiedzą niż my i działali w zupełnie innych warunkach kulturowych i społecznych. Dla współczesnych “rekonstruktorów” trudno jednak znaleźć usprawiedliwienie. Romantyzm to zamknięta epoka w dziejach, do której oczywiście warto powracać, szukając twórczych inspiracji lub próbując zrozumieć skomplikowaną naturę polskości, ale tamte wartości nie mogą być fundamentem przedsięwzięć związanych z ochroną zabytkowych ruin średniowiecznych zamków. Takie działania powinny opierać się na osiągnięciach dwudziestowiecznej historii sztuki i współczesnych założeniach doktryny konserwatorskiej, które zalecają unikanie budowy zabytkowych atrap, zwłaszcza wtedy gdy nie ma naukowych podstaw do odbudowy historycznych ruin.

Bardzo ładnie napisane i praktycznie tu autor mógłby skończyć, bo po takich stwierdzeniach to już chętni do odbudowy średniowiecznych zamków powinni zapomnieć o swoich ewentualnych planach i marzeniach. Ale wiemy, że raczej się tak nie stanie, a romantyczni marzyciele dalej będą się pojawiać (oby jak najliczniej) i próbować wskrzeszać to co naukowcy spisali na straty jako relikty nie do tknięcia tworząc przy okazji dogmaty typu „trwała ruina” i inne takie smutne pomysły. W naszym wpisie   poruszaliśmy tą sprawę, pisząc m.in. tak: „Naszym skromnym zdaniem postawa naukowców w przypadku pałacu Krzyżtopór jest bezpiecznie dla nich zachowawcza i nie stwarza dla tego pięknego zabytku dobrych perspektyw na przyszłość. Łatanie dziur w murach to praca konieczna, ale praktycznie dość jałowa – co pewien czas musi być powtarzana, a i tak jej efekty są dość mało widoczne. Co do zaś przyciągnięcia tutaj większej ilości turystów, to sam remont zabytku to stanowczo za mało. To co jest obecnie to prowizorka, którą widzieliśmy tu już w 1997 roku. Wtedy też trwał remont. Doceniamy wysiłek gminy, pozyskanie funduszy unijnych, prace archeologów. To wszystko jest konieczne i dobrze, że zostało wykonane. Być może nasze marzenie aby Krzyżtopór odbudować opisane w tym wpisie jest zbyt daleko idące, ale opracowanie kompletnej koncepcji udostępniania tego zabytku, jego szerokiej promocji i innych działań zarówno popularyzujących jak i bardziej praktycznych, zmierzających do samofinansowania się tego obiektu jest pilnie potrzebne.”

Bo nie sztuka – choć w sumie to jednak ogromny wysiłek i organizacyjny, i finansowy – odbudować jakiś zamek, ale znaleźć dla niego formułę dalszego po odbudowie funkcjonowania i samofinansowania to już rzecz o wiele trudniejsza.

Opisywany w 3 wpisie zamek w Poznaniu to sprawa chyba już prokuratorska i może być przykładem jak takich prac „odtwórczych” nie należy przeprowadzać i słusznie autor pisze: „Niewątpliwie gdyby Komitet od początku przyznał, że zamierza zniszczyć zabytkowe relikty pod budowę atrapy z ceramicznych pustaków, opór przeciwko takiej inwestycji byłby znacznie silniejszy. A tak, właśnie na fundamencie kłamstw inicjatorów budowy nowego zamku, utraciliśmy bardzo ważny element naszego dziedzictwa.

W 4 wpisie mowa jest m.in. o Bobolicach.

Bobolice'2000
Bobolice’2000

I tu czytamy: „Większość zamków w Polsce obróciły w gruzy wojny przetaczające się przez nasze ziemie w XVII i XVIII stuleciu. Często nie wiemy nawet jak te obiekty wyglądały przed zburzeniem. Próby ich odbudowy są tragicznym w skutkach wyrazem niezgody na nieodwracalność pewnych historycznych zdarzeń, niekiedy próbą leczenia prowincjonalnych kompleksów tych, którym dalej śni się Polska od morza do morza. Budowa nowego zamku, zazwyczaj prowadząca przy okazji do destrukcji jego historycznych reliktów, będących naszym autentycznym dziedzictwem kulturowym nie zmieni naszej przeszłości, nie anuluje tragicznych wyroków losu. Będzie tworzeniem nowej historii, nie mającej zbyt wiele wspólnego z tamtą sprzed wieków, a bardzo często fałszując ją zarazem poprzez wyimaginowaną formę zabytkowej atrapy.”  Ale dlaczego takie dramatyczne sformułowania padają spod pióra autora: „Próby ich odbudowy są tragicznym w skutkach wyrazem niezgody na nieodwracalność pewnych historycznych zdarzeń” ? Czy lepiej aby te pozostałe resztki ruin rozwiał wiatr a okoliczna ludność wykorzystała na podjazdy do swoich budynków? Albo aby zniknęły wśród niekontrolowanej przez nikogo roślinności podsypywanej dla urozmaicenia wszelkiego rodzaju odpadami i śmieciami? Tą drugą stroną  trudnego „bytu” takich ruin autor na razie się nie zajmuje, ale może w swoim cyklu kiedyś to uwzględni – do czego zachęcamy. O źródłach decyzji o odbudowie Bobolic i skomplikowanych działaniach dla jej urzeczywistnienia można przeczytać tu – http://www.jaroslawlasecki.pl/pl/publikacje-prasowe/rekonstrukcja-marzen-dla-regionu-i-potomnosci. Warto przytoczyć choć jeden fragment tego tekstu: „Nasuwa mi się porównanie ze Starym Miastem w Warszawie i niebezpieczeństwem podobnych zarzutów sztuczności rekonstrukcji, które z czasem okazały się bezpodstawne, bo stare kamienie doskonale zrosły się z nowymi.
– Niestety, dziś wciąż króluje u nas komunistyczna doktryna konserwatorska, w myśl której dobrem najwyższym była ruina. Pozostałość po wymyśle naczelnego architekta Warszawy – Sigalina, który nawoływał „Chrońmy ruiny”. Właśnie ci doktrynerzy powołują się na zapisy Karty Weneckiej, sygnowanej ze strony polskiej przez prof.  Zachwatowicza, który Warszawę odbudował. Zapisy te nie mają nic przeciwko rekonstrukcji, mówią tylko, w jaki sposób i kiedy należ) ją podejmować. W przypadku zamku w Bobolicach w proces rekonstrukcji były zaangażowane największe sławy polskiej nauki i byli zaangażowani wybitni eksperci z dziedziny castelologii z dr. Waldemarem Niewaldą na czele. Siły zjednoczyli młodzi i doświadczeni architekci oraz specjaliści czuwający nad bezpieczeństwem konstrukcji.”

Zapewne taka wypowiedź właściciela zamku nie może być traktowana jako bezstronna, ale warto się nad nią pochylić i przeanalizować dokładniej, bo te ślady starej doktryny widoczne są aż nazbyt.

Jak widać z tych 4 wpisów odbudowa wielu zamków to zadanie bardzo niewdzięczne i często ryzykowne. Krytyka historyków sztuki to w tym wypadku chyba najdrobniejszy z problemów. Jeśli historycy sztuki będą działać i pisać jedynie w ten sposób, zniechęcając do podejmowania wysiłków na rzecz odbudowy zamków czy innych historycznych budowli, to zapewne sytuacja innych, nawet istniejących jeszcze obiektów zabytkowych stanie się jeszcze trudniejsza, a turystom będą znikać z pola widzenia kolejne atrakcje. Długotrwałość, żeby nie pisać przewlekłość, w działaniach w sferze ochrony zabytków to niestety codzienność nie tylko odbudowujących zamki. Stąd już tylko krok do papierkowego uzasadniania braku działania. Bardzo uproszczona teza mogłaby by brzmieć: lepiej nie robić nic i w domyśle mieć święty spokój, niż próbować ratować znikające zabytki i narażać się na krytykę naukowych autorytetów, które często wydają wzajemne sprzeczne opinie w tej samej sprawie. Każda odbudowa zamku czy innego zabytku budzi i będzie budzić różnorodne emocje, w tym też te naukowe – zadaje się oczywiste pytania: czy zrobiono wszystko jak należy?, czy można było zrobić to lepiej?, czy czegoś przy okazji odbudowy nie zniszczono?, itp.. Niestety każda odbudowa prowadzi do mniejszych czy większych przekształceń, uproszczeń, zastosowania innej technologii, bo tej dawnej albo nie można już zastosować bo warunki geologiczne się zmieniły albo nie daje ona gwarancji spełnienia obecnych wymogów budowlanych i przepisów BHP. Czy jednak tego wszystkiego nie można ze sobą w pewien sposób pogodzić, dając z jednej strony turystom kolejny wspaniały obiekt do zwiedzania, a raczej oglądania w dużej części od nowa pewnej umownej wizji będącej kompromisem dla zachowania wartości historycznych i pełnienia nowych, współczesnych funkcji? Jak na razie z wpisów na blogu Pana Tomasza Ratajczaka takiej wizji wysnuć się nie da, a szkoda bo fachowiec tej klasy mógłby pokusić się o stworzenie pewnej koncepcji uniwersalnej dla odbudowywanych obiektów biorąc pod uwagę nie tylko historyczną „czystość” takich zabiegów, ale także osadzenie ich we współczesnych realiach z zakresu odpowiednich wymagań i przepisów. Samo negowanie i narzekanie na przeprowadzone rekonstrukcje to czynność dość jałowa. Skoro ludzie od tysięcy lat budowali i przekształcali to co już było zbudowane, to i tak będą robić to nadal, niezależnie od takiej czy innej opinii nawet najlepiej argumentującego naukowca. Jednak aby robili to nieco lepiej i rozważniej warto im wskazać pewne kierunki i zasady, pomóc aby popełniali jak najmniej błędów.

Jest jeszcze jeden aspekt takich nowych zamków: o ile cenne relikty w postaci fragmentów murów czy fundamentów nie skuszą do odwiedzin większej ilości turystów, o tyle odbudowany zamek pokazujący choćby jedynie zdjęcia tych reliktów przyciąga turystów w takich ilościach, że można planować i rozwijać w jego pobliżu dochodową działalność gospodarczą – obsługa turystów, pamiątki, itp.. Więc nawet najwięksi przeciwnicy odbudów muszą zauważyć ten ekonomiczny aspekt takich działań, które wynikowo przyczyniają się także do lepszego upowszechniania wiedzy o obiektach zabytkowych, o historii regionu, itd.. Takie odbudowane obiekty pełnią też często rolę lokalnych ośrodków kulturalnych czy choćby  muzeów, a nawet warsztatów przyuczających do ginących zawodów, związanych z lokalnymi tradycjami.

Loading


2 odpowiedzi na “Nowe zamki – stare i nowe problemy”

  1. Straszliwie tendencyjny i bałamutny tekst. Stawiacie fałszywą alternatywę albo kiczowata „odbudowa”, albo kompletna ruina, a to przecież manipulacja! Ruiny można konserwować i animować, odbudowując np. tylko jakiś niewielki procent pomieszczeń dla niezbędnych funkcji związanych z turystyką. Można też podjąć działania dalej idące, ale oparte o uczciwe zasady – odtwarzajmy to, co do czego wiemy jak wyglądało, natomiast to co nieznane zyskać winno piętno współczesności lub względnie postać neutralną. Popatrzcie jak się odbudowuje zamki za naszą zachodnią granicą: np. zamek Freudenstein w saskim Freibergu, w Grossenhain; zwróćcie uwagę na nowe uzupełnienia na zamku Lichtenberg w Alzacji; przyjrzyjcie się temu jak zabezpieczono zamek we Franchimont czy też fundamenty biskupiej rezydencji w angielskim Whitney. Także Węgry są tu dla nas wzorcem ( Eger, Budapeszt, Wyszegrad, Nyirbator, Simontornyai, klasztor w Kaposzvarze ), bo choć zakres odbudowy jest tu przeważnie znacznie większy ( bo i zniszczenia po wojnach i okupacji tureckiej dotkliwsze! ), to jednak jakość odtworzeń i rekonstrukcji jest o niebo lepsza niż w „nowych zamkach” w Polsce: rzetelność i uczciwość badawcza oraz projektowa są tu godne uwagi i znacznie większe niż u nas. Zarzucacie Ratajczakowi jednostronne spojrzenie, podczas gdy ja je widzę raczej w Waszych wypowiedziach.
    Podobnie zresztą jest z Panem Laseckim: treści, jakie zawarł on w przywoływanym przez Was fragmencie, są kłąmliwe. Sigalin kłócił się z Zachwatowiczem, zwalczał jego wpływy i ruin wcale nie szczędził! Przecież to on doprowadził do wyburzenia szeregu zabytkowych kamienic i pałaców, np. poprzez forsowanie budowy Trasy W-Z metodą odkrywkową, z których części nie odbudowano. A odbudowa Zamku Królewskiego jak i całego Starego Miasta to precedens nie mający znaczenia dla obecnej manii odbudów, uznany zresztą – w dowód szacunku i uznania dla wyjątkowości polskiej akcji – wpisaniem na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Warto zaznaczyć, że Nowego Miasta warszawskiego – mimo zgłoszenia – już nie zgodzono się na tą listę wciągnąć, to samo się tyczy gdańskiej starówki. Trudno w ogóle porównywać pieczołowitości, stopnia dokumentacji stanu sprzed zburzenia jak i motywacji odbudowy starówki warszawskiej do „odbudów” aktualnych!

  2. Dziękujemy Panu za tą wypowiedź.
    Nie zgadzamy się jednak z Pana zdaniem: „Stawiacie fałszywą alternatywę albo kiczowata „odbudowa”, albo kompletna ruina, a to przecież manipulacja!”
    Takiej alternatywy nie stawiamy, jednak zwracamy uwagę na problem naukowych dywagacji często negujących jakiekolwiek inicjatywy w zakresie choćby częściowych rekonstrukcji i przystosowań części (nawet niewielkich) dla obsługi ruchu turystycznego czy nawet zwykłej ochrony obiektów zamkowych i nie tylko zamkowych.
    Oczywiście każdy zwraca uwagę na to co go najbardziej w takim czy innym fragmencie zainteresowało czy poruszyło ze względu na odmienne poglądy czy własne wizje. Warto spojrzeć na ten tekst nieco z dystansu – bo zawiera wiele różnych wątków, zarówno lekko prowokujących do dyskusji na temat metod ochrony zabytków i ich rekonstrukcji czy nawet całkowitej odbudowy, jak też odbioru wzajemnie „zwalczających” się „frakcji” naukowców prezentujących często przeciwstawne zdania.
    Proszę zwrócić uwagę np. na ten fragment: „Długotrwałość, żeby nie pisać przewlekłość, w działaniach w sferze ochrony zabytków to niestety codzienność nie tylko odbudowujących zamki. Stąd już tylko krok do papierkowego uzasadniania braku działania. Bardzo uproszczona teza mogłaby by brzmieć: lepiej nie robić nic i w domyśle mieć święty spokój, niż próbować ratować znikające zabytki i narażać się na krytykę naukowych autorytetów, które często wydają wzajemne sprzeczne opinie w tej samej sprawie.”
    Chcielibyśmy aby właśnie wzorem państw zachodnich także u nas nastąpił jakiś przełom w myśleniu o ochronie zabytków, metodach ich rekonstrukcji czy odbudowy. I ten tekst – być może nieco prowokujący – jest naszym skromnym wołaniem o podjęcie wysiłku w tej problematyce.
    My nie oceniamy jakości wykonanych rekonstrukcji kilku wymienionych w tekście obiektów – nawet ukazujemy dość wyraźne „pomyłki” – ale staramy się zwrócić uwagę na dość jednokierunkowy tok myślenia przeciwników odbudów i wynikające z tego konsekwencje.
    Naukowcy – naszym zdaniem – oprócz jedynie narzekania na jakość wykonywanych prac „zamkowych” powinni stworzyć coś na kształt podręcznika dla chętnych do takich kosztownych inwestycji, aby z jednej strony zadbać o element historyczny, a z drugiej wskazać metody przynajmniej poprawnej realizacji takich prac.
    I o to tylko prosimy.

Zostaw komentarz = Leave a comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.