Pomysł nie jest nowy, a renomowane muzea szukając alternatywnych źródeł finansowania swojej działalności tworzą filie w terenie, nawet w odległych miejscach świata, nie tylko na terenie rodzimego kraju. Zacznijmy od wpisu „Dzieła sztuki stają się jak towar, eksportuje się je do ekspozytur na całym świecie…”, w którym napisano m.in.: „Zjawisko ekspozycji sztuki przybiera nową formę wyrazu, rzecz nie polega już na tzw. „wycieczkowaniu obrazów” wysyłaniu ich np. z Francji do Polski czy Japonii, po to by w oddalonych krajach odbiorcy mogli zobaczyć znane dzieło uznanego artysty, ale wprowadza nowy rys powiązany z globalizacją kultury oraz nowym podejściem, w którym to muzea i ich placówki, tworzą konsorcyjną galaktykę oddziału głównego i rozsianych po całym świecie jednostek córek.

A dalej czytamy: „W dobie silnej konkurencji, wolnego rynku, swobodnego przepływu kapitału, czynniki z pierwszego spojrzenia nie istotne okazują się jednak bardzo ważne. Muzeum Guggenheima stworzyło swoje placówki bliźniacze w Walencji, Berlinie, Las Vegas, Guadalajarze oraz Abu Dhabi. Nie dziwi, więc fakt, że do kolejki ustawiają się kolejne miasta, inwestorzy patrzą na przestrzeń całościowo, bo jeśli w mieście nie ma kultury na wysokim poziomie, szkolnictwa, uniwersytetów, to sam przemysł czy stadiony nie spowodują napływu turystów i kapitału.

Książ'2010
Książ’2010

Z nowszych artykułów warto przeczytać ten: „Luwr = Paryż? Już nie. Filia najsłynniejszego muzeum świata”, w którym opisano filię w pogórniczym miasteczku działającą od roku. Czytamy tam też: „Dziś jeszcze nie wiadomo, czy Luwr w Lens odniesie podobny sukces jak zaprojektowana przez Franka Gehry’ego filia Muzeum Guggenheima w Bilbao, która przyciągnęło tłumy turystów i ożywiła życie regionu. Z niecierpliwością oczekiwany jest też kolejny nowy Luwr. Na 2015 rok planowane jest otwarcie zaprojektowanego przez najsłynniejszego francuskiego architekta Jeana Nouvela muzeum w Abu Zabi. Umieszczony na wyspie, nakryty kopułą nawiązującą do meczetu budynek ma przypominać pływające miasto.

Ale wróćmy do naszej krajowej rzeczywistości i problemów o wiele mniejszego kalibru. Nawet u nas istnieją już filie muzeów, nawet tych niewielkich, które skutecznie przyciągają turystów, a mając np. lepsze warunki „powierzchniowe”  mogą zaoferować nawet więcej, niż ich główne siedziby. Turyści wstępując w swych krajoznawczych wędrówkach do wielu byłych zamków, pałaców czy dworów dziwią się, że oferta wystawiennicza jest tam więcej niż skromna, a z drugiej strony centralne muzea w swych przepastnych magazynach przetrzymują zbiory, których nikt nigdzie od bardzo dawna nie widział i pewnie długo nie zobaczy. Bo muzealnikom zapewne szkoda rozstawać się ze „swoimi” zbiorami, a każdy pretekst jest dobry aby unikać ich udostępniania. Nieważne, że za te powierzchnie składowe nieefektywnie zarządzane musimy wszyscy płacić z naszych podatków. Zagraniczne pomysły odbierane są pewnie jako mrzonki bogatych – nas nie stać na takie ekstrawagancje. Czy aby na pewno?

Po II wojnie światowej liczne zabytki zmieniły swoje geograficzne położenie, często w sposób zadziwiający – przypomnijmy choćby nasz wpis: „Dolny Śląsk na Lubelszczyźnie”. Ile z nich trafiło także do innych regionów, muzeów czy magazynów muzealnych – to jest ważne pytanie, na które odpowiedź nie jest (nie będzie) ani łatwa ani prosta.  Problem zwrotu zawłaszczonych po wojnie zabytków z wielu regionów, a szczególnie z tzw. ziem odzyskanych nabiera obecnie nowej jakości i znaczenia. Te „przygarnięte” często bezprawnie zabytki mogłyby stać się nowym „towarem” turystycznym. Mogłyby, gdyby znalazły się w swoich dawnych miejscach „wyjściowych”, które teraz nawet przywracane do świetności są jedynie historyczną pustką zapełnianą przez właścicieli/administratorów jedynie „podróbkami” tego co kiedyś tam się znajdowało.

Lubiąż'2010
Lubiąż’2010

Czy w Polsce pomysły opisywane na początku tego wpisu będą też szerzej osiągalne? Wymaga to  zmian w naszym prawie np. ustawy z 1996 roku o muzeach, aby łatwiej można było zabytki przemieszczone po wojnie zwracać do ich prawowitych właścicieli czy ich następców, ale także aby zakurzone dzieła sztuki z muzealnych magazynów mogły w końcu zostać pokazane publiczności w licznych obiektach zabytkowych (i nie tylko) na ternie całego kraju. Pozwoli to przyciągnąć turystów nie tylko do wielkich aglomeracji czy znanych już wszędzie obiektów muzealnych. Nawet sezonowe wypożyczanie muzealiów na czasowe wystawy powinno stać się obwiązującą normą, a szefowie placówek muzealnych powinni być rozliczani z inicjatyw na rzecz jak najszerszego udostępniania swoich zbiorów – funkcje edukacyjne powinny stać się jednym z zasadniczych priorytetów. Puste, ogromne kubaturowo obiekty takie jak choćby Lubiąż czy Książ, ale także mniej znane pałace, dwory czy zamki, a nawet deficytowe stadiony mogłyby być świetnymi galeriami historycznymi. Czy MKiDN weźmie takie rozwiązania w ogóle pod uwagę w swoich najbliższych wieloletnich planach? Może MKiDN to w tym przypadku jednak za mało? Lokalne samorządy powinny wziąć sprawy we własne ręce, nie mówiąc o właścicielach czy administratorach obiektów zabytkowych. Pieniądze i turyści chcą do was przyjść – trzeba jednak trochę pracy włożyć w przygotowanie atrakcyjnej oferty, w stworzenie odpowiednich warunków dla ekspozycji zbiorów. Trzeba stworzyć po prostu solidny biznesplan, a państwo musi jak najszybciej stworzyć warunki sprzyjające takim działaniom. Historia jest już, ale jeszcze skromnym, a może być jeszcze sporo większym kołem zamachowym naszej gospodarki.

Loading


Zostaw komentarz = Leave a comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.